6/28/2017

Krótka historia pięknej znajomości





Dzieje się, dzieje! 

W ostatnią sobotę uczestniczyliśmy w grillu u Pana Mieczysława Marczaka. Człowiek niepozorny, utykający na prawą nogę – ot, z wyglądu zwykły 92- letni dziadziuś, jakich na działeczkach nie brakuje. Otóż ten dziadziuś 21 czerwca odebrał od samego Andrzeja Dudy „Krzyż Wolności i Solidarności” z okazji 35. Rocznicy powstania Solidarności Walczącej… Poznaliśmy go „przypadkiem”. Jędrek pewnego razu wracał z uczelni, patrzy, a za płotem starszy pan próbuje ściąć drzewo, czymś co kiedyś pewnie było siekierą. Zaoferował pomoc, zawołał mnie i po chwili walczyliśmy już razem. Była to albo czereśnia, albo śliwka, albo coś jeszcze, z czego można zrobić bimber. Po trzech dniach małe, lecz "uparte" drzewko, które okazało się być godnym przeciwnikiem uległo. Zwycięstwo trzeba było opić i tak zaczęła się nasza znajomość z tym niesamowitym człowiekiem. 

Inżynier pełną gębą, człowiek-encyklopedia. Do dzisiaj potrafi wymienić przedwojenny skład Legii Warszawa w piłce nożnej i snuć długie opowieści na temat Wołynia czy swoich podróży. Pracował w Indiach, Pakistanie, Indonezji, Jugosławii i NRD. Był współorganizatorem i uczestnikiem strajków w Fadromie, internowany w Ośr. Odosobnienia we Wrocławiu i Darłówku, działacz RKS „S” Dolny Śląsk i Solidarności Walczącej, organizator sprzętu i materiałów poligraficznych dla podziemnego pisma „Victoria”, udostępniał dom na punkt kolportażowy oraz na spotkania działaczy „S”, tłumacz przysięgły języka angielskiego, poeta, a do tego bardzo miły i wesoły starszy człowiek. Grill w takim towarzystwie to sama przyjemność, zwłaszcza, że Pan Mieczysław zawsze przyciągał do siebie mądrych i oczytanych ludzi (i nas – He He). Jest pełen podziwu, że komuś chce się przywracać blask starym samochodom, chociaż jeżdżenie nimi w trasy ponad 3 000 kilometrowe uważa za czyste szaleństwo. Nie ukrywam – schlebia to nam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz